Za 7 pieniążków (finalnie okazało się, że za 8) dojechaliśmy do Kutaisi. Zamierzaliśmy przejść 3km z dworca do hostelu na własnych nogach, jednak był to najgorętszy dzień z całego naszego pobytu i po kilkuset metrach zdecydowaliśmy się wziąć taksówkę. Na szczęście jakiś taksówkarz spał właśnie przy parku i zgodził się zawieźć nas do hostelu za 4 pieniążki. To uratowało nam życie (plecaki...).
Po zameldowaniu i szybkim prysznicu wyruszyliśmy do miasta w poszukiwaniu wina. Znaleźliśmy je w sklepie (nie było trudno) i bardzo starą kolejką linową, w cenie 0,5 pienążka (80 groszy) od osoby wjechaliśmy na wzgórze, na którym znajduje się bardzo stary lunapark. Wprowadziliśmy wino i wtedy pojawiła się niespodziewana myśl - karuzela. Z naszych obserwacji wynikało, że jest w miarę spokojna. Niestety popełniliśmy błąd i zapomnieliśmy, że opuściliśmy teren Unii Eurpejskiej... Wcześniej obserwowaliśmy jak na karuzeli kręcą się dzieci. A potem wsiedliśmy my. Sterowanie nieunijnej karuzeli nie polega na włączeniu jednego przycisku i wykonaniu z góry ustalonego programu. Do sterowania służy tablica z 16-toma przyciskami, które pan karuzelniczy wciska według uznania, dobierając skalę tortur wprost proporcjonalnie do wieku oraz ilości wprowadzonych wcześniej substancji. Jako że suma wieku i ilości substancji była odpowiednio duża, nie zeszliśmy z tej zabawki w pełni zadowoleni... Ale było warto :D