Dziś nasz pierwszy ferratowy dzień. Po wieczornych ustaleniach zdecydowaliśmy się na ferratę Roda di Vael przebiegającą przez szczyt 2806 m n.p.m.
Noc była bardzo zimna (ok. 0st.), zmarzliśmy niesamowicie i przed wyjazdem każdy musiał zsgrzać się pod prysznicem. Potem zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę (bo bez kawy to się nie da) i ruszyliśmy do miejscowości Carezza.
Pierwszy nudny odcinek pod górę przebyliśmy kolejką krzesełkową Paolina, którą wyjechaliśmy na wysokość 2000 m n.p.m. (13 eur w dwie strony) Potem ruszyliśmy pod górę na nogach. Przepiękne widoki towarzyszyły nam przez całą drogę. Z przerwami na jedzenie dotarliśmy na przełęcz, na której zaczynał się ubezpieczony odcinek.
Wspinaczka via ferratą bardzo się nam spodobało, w miarę bezpieczna i nie wymagająca wielkiego doświadczenia - polecam wszystkim. Po ok. 1,5h wspinania dotarliśmy na szczyt Roda di Vael, 2806 m n.p.m. Panorama nie do opisania, porobiliśmy zdjęcia, odpoczęliśmy chwilę i ruszyliśmy w dół w kierunku ferraty Masare. Po drodze trafił się jeszcze jeden bardzo ciekawy i trudny odcinek ferraty - najpirew trawers w lewo na pionowej ścianie, potem w górę. Po jego przejściu zdecydowaliśmy już odpuścić ferratę ... bo nie zdążyli byśmy na powrotny rejs kolejką, a schodzić 2 godziny w dół na pewno nie mieliśmy ochoty. Zatrzymaliśmy się więc w schronisku Rifugio Roda di Vael (8,5/10) na piwo (4 eur) i ciasto czekoladowe (4 eur). Taki posiłek na słoneczku bardzo nas pokrzepił i mogliśmy już schodzić do kolejki.
Po powrocie tradycyjnie: zakupy, kolacja i wino :)