Niestety, bardzo złe warunki uniemożliwiają atak na górę. Mocno wieje, lodowiec jest przykryty świeżym śniegiem, więc nie widać szczelin. W tym sezonie nikt jeszcze nie zdobył Kazbeka, dołączyliśmy więc do tego zacnego grona ;)
Baliśmy się, że Turek nie przeżyje nocy, jednak rano wyglądał już na całkiem sprawnego. Chciał nawet schodzić z nami na dół, jednak poszedł znów spać.
Zejście zajęło nam sporo czasu, jednak z każdym krokiem oddychało się coraz lepiej. Wieczorem znów zameldowaliśmy się w Red Stone, a w centrum zjedliśmy drogą kolację.