Rano odespaliśmy nieco zmęczenie. Niestety nie mogliśmy leżeć długo, bo do 11tej musieliśmy się wymeldować z campingu. Naszym celem jest Wybrzeże Liguryjskie, a po drodze szukanie obiadu w Weronie.
Z campingu wyjechaliśmy po leniwym wypiciu kawy po 12tej i po 2,5h byliśmy już w Weronie. Auto zostawiliśmy na podziemnym parkingu (21 euro) i ruszyliśmy na rundę po mieście. Jeśli chodzi o jedzenie, to oczywiście mieliśmy pecha i trafiliśmy na porę sjesty... Na szczęście znalazła się jedna restauracja chcąca nas nakarmić, z czego z chęcią skorzystaliśmy. Jedzenie było doskonałe, a pan kelner wspominał Lewandowskiego i Glika w meczu z Portugalią.
Po obiedzie pozliśmy jeszcze zobaczyć balkon Julii, pod którym było więcej ludzi niż mieszka w całych Włoszech. Masakra...