Po wylądowaniu okazało się, że temperatura to 18 stopni (o 5 rano). Z lotniska odebrał nas David z hotelu (dowóz w cenie). Stał w hali przylotów z tabliczką typu "Sz. P. Szakal". Iście rumuński styl jazdy i doskonała, niezwykle głośna muzyka umilały nam podróż. A muzykę David miał każdego rodzaju: ruskie disco, gruzińskie disco i nawet najprawdziwsze koszerne żydowskie electro disco (Hava nagila). Po przyjeździe musieliśmy jeszcze w języku rosyjsko-gruzińskim ustalić kiedy śniadanie i kiedy wyjeżdżamy, co zajęło nadspodziewanie dużą ilość czasu. Po tym wszystkim zostaliśmy w końcu zaprowadzeni do naszego marmurowego pokoju i spaliśmy do 12tej (w Polsce to 10ta).